wtorek, 6 maja 2014

Dragoni, harnicy i świstaki (z ptaszynkami)

Prywatne wojska biskupów krakowskich to bardzo ciekawy XVII-wieczny temat, o którym jeszcze chyba na blogu nie pisałem. Biskup krakowski był od 1443 roku władcą księstwa siewierskiego, a od końca XIV wieku podlegało mu także tzw. Państwo Muszyńskie (znane także pod kilkoma innymi nazwami, jak kres muszyński czy klucz muszyński).  W obydwu tych tworach biskupi mieli własne siły zbrojne, będące połączaniem swoistej piechoty wybranieckiej i pospolitego ruszenia. Muszyńscy harnicy zwalczali zbójców górskich, a w 1655 roku walczyli przeciw zbójom zza morza, broniąc Krakowa przed Szwedami i walcząc przy zdobyciu Nowego Sącza. O samych harnikach, ale i zagadnieniu zbójnictwa w regionie, pozwalam sobie odesłać do bardzo ciekawego artykułu na stronie Projektu Zbójnicki Szlak.
Z osiadłych chłopów formowano na potrzeby wojny piechotę, którą w czasie pokoju szkolono w czasie comiesięcznych popisów. Każdy kmieć i mieszczanin miał mieć rusznicę lub muszkiet, a każdy komornik kosę osadzoną na sztorc.  Z kolei sołtysi byli zobowiązani do służby w dragonii. Poddani biskupi mieli na własną rękę zaopatrzyć się w prochy, lonty, kule, z tymże na wypadek zagrożenia mieli otrzymać dodatkowe zapasy z arsenału biskupiego. Także i szlachta siewierska musiała na wezwanie biskupa walczyć w polskich wojnach w ramach pospolitego ruszenia.
Oprócz „Potopu”, najbardziej znaną akcją wojskową oddziałów podległych biskupowi krakowskiemu było stłumienie powstania Kostki-Napierskiego w 1651 roku. Kiedy zajął on 14 czerwca zamek w Czorsztynie, początkowo czoło stawiły mu oddziały prywatne starosty dobrzyckiego Michała Jordana, składające się z dragonii, piechoty i czeladzi. Biskup Piotr Gembicki nie zwlekał jednak w zebraniu podległych mu wojsk i posłał (…) piechoty swej kilkaset z kapitaniem Robakianei[1] , pułkownika swego księstwa Siewierskiego Jareckiego[2], posłał szlachtę siewierską, przyjechał także działek 2 i puszkarzów naszych kazimerskich trzech, prochów, kul dostatek. Część wojsk biskupich to dragoni, którzy po odbiciu zamku stanęli na nim garnizonem – chodzi więc prawdopodobnie o oddział najemny, bo starości powinni chyba po zakończeniu kampanii powrócić do swojej pokojowej roli. Wojska te zostały wsparte posiłkami z garnizonu wojsk kwarcianych w Lubowli, łącznie ocenia się, że pod zamkiem więcej było niż tysiąc ludzi, którzy go dobywali. Bardzo ciekawa jest wzmianka o świstakach, których także w zielonych katankach posłał j.m. ks. Biskup kilkadziesiąt z ptaszynkami.  Ptaszynką określano lekką strzelbę na drobne ptactwo, chodzi więc zapewne o łowczych z dóbr biskupich. Może ktoś spotkał się z jakimś szerszym wyjaśnieniem tego terminu, ewentualnie może nakierować na jakieś źródło o owych świstakach?
O skali zaangażowania, ale i o możliwościach wojsk biskupa niech świadczy fakt, że w czasie krótkotrwałego oblężenia miano wystrzelić na zamek kul samych 35 000 z kobył[3].  Liczba jest na pewno znacznie przesadzona, niemniej jednak żołnierze Gembickiego na pewno nie narzekali na brak prochu czy kul.
Co ciekawe, w 1955 roku premierę miał polski film Podhale w ogniu, ukazujący przebieg powstania Kostki-Napierskiego. Polecam link do zdjęć z tej produkcji, dostępnych na stronie Filmoteki Narodowej.  Można się nieźle pośmiać z wyglądu żołnierzy biskupa, ale nabrałem ochoty, żeby film obejrzeć…                                  



[1] Może to oficer pochodzenia węgierskiego? Nazwisko brzmi dziwnie…
[2] Lub Jarockiego, był to dowódca wojsk księstwa.
[3] Tj. muszkietów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz