wtorek, 5 maja 2015

Czarno to widzę, rzekł kanclerz do króla


Kolejny popis armii Stefana Batorego, tym razem z lipca 1580 roku, czyli poprzedzający wyprawę na Wielkie Łuki. Autorem opisu jest Reinhold Heidenstein, cytat oczywiście z Pamiętników wojny moskiewskiej:
Po rozejściu się rady, rozpoczął król przegląd wojska, a naprzód tych rot które były pod Gdańskiem[1] i Połockiem[2], a teraz dopiero co z leż zimowych ściągnęły. W tym celu stanąwszy na poblizkim pagórku, kazał chorągwiom przechodzić przez wązki mostek; a lubo wbrew dotychczasowemu swemu zwyczajowi staranniej niż poprzednio odbywał przegląd, mimo to jednak zaledwie kilku jeźdźcom zbrakował konie; zresztą ludzie, konie i zbroje wyglądały wspaniale.
Następnie popisywał się świeży żołnierz[3], mianowicie roty jezdne i piesze, zaciągnięte przez Zamojskiego[4]; widziałeś tam i senatorów i weteranów, co wiek na żołnierce strawiwszy, porzucili ją wreszcie, a teraz po długiej przerwie powrócili do niej na nowo; byli tam między innymi tacy, co jako namiestnicy roty dawniej wodzili; niejeden z nich sprawował urzędy, starostwa, inni znów zaszczytne dygnitarstwa na dworze; było też i mnóstwo paniąt z najpierwszych rodzin.
Jazda była dwojaka: ciężka czyli husarze z rynsztunkiem opisanym powyżej, gdy była mowa o popisie pod Dzisną[5], i lekka czyli kozacy; tym zamiast łuku i strzał dał Zamoyski dwułokciowe samopały, noszone przez plecy, i pistolety wiszące u pasa, zostawiając im szablę u lewego boku i spisy, od dawna przez nich używane.
Piechota pochodziła w przeważnej części z pogranicznych Węgier, część pewna nawet od Waradyna i z dalszych okolic; miał też nieco i polskiej piechoty, której część już w poprzednich wojnach służyła, w przeważnej jednak części był to żołnierz nowozaciężny. Przeszłego roku[6] miał Zamojski pod Połockiem piechotę węgierską z tychżesamych okolic; owóż gdy się rozeszła wieść o jego hojności dla wojska, zbiegały się teraz liczne hufce pod jego chorągiew i tym także osobno wyznaczył żołd, dając im za dowódcę Jana Tomasza Drohojowskiego, starostę przemyskiego, swego krewniaka.
Wszystkie te poczty zewnętrznym wyglądem różniły się od reszty wojska, używając koloru sukien i zbroi czarnego, na znak podwójnej żałoby wodza, który stracił oprócz żony,  Krystyny Radziwiłłównej, także córkę z niej jedynaczkę[7]; ta czerń niemało się też przyczyniała do tego, że hufce Zamojskiego już na pierwszy rzut oka wśród innych się wyróżniały.
Szczególnie interesująca wydaje się informacja o wyposażeniu jazdy kozackiej w zaciągach Zamoyskiego, jak widać kanclerz nie szczędził wydatków na swoich żołnierzy.
Co ciekawe, motyw żałobnych strojów w oddziałach Zamoyskiego miał się powtórzyć po śmierci króla Stefana Batorego. Na czarno odziane miały być oddziały zgromadzone na Woli w czasie elekcji, o której pisałem wczoraj[8], a sam hetman wielki w żałobnym stroju miał prowadzić swoją „czarną” piechotę do obrony Krakowa przeciw wojskom arcyksięcia Maksymiliana.

2 komentarze:

  1. No proszę, znaczy mieliśmy i my swoje "Bande nere".

    Swoją drogą - husaria na czarno... to musiał być widok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zbroje czerniono, więc jakiś tam czarny element husaria i tak miała :)

    OdpowiedzUsuń