czwartek, 7 maja 2015

U Polaków wszystko odmienne


Znalazłem przepiękny fragment  opisu podróży króla-elekta Henryka Walezego do Polski , autorstwa legata papieskiego, Antoniego Marii Graziani, kardynała Commedoni. Rzeczy dotyczy przekroczenia granicy w Międzyrzeczach. Bardzo ciekawy jest kontrast pomiędzy eskortującą Francuza jazdą niemiecką, a  witającymi go Polakami. Istna rewia mody, którą w interesujący sposób opisał kardynał. Oj dostało się przy okazji niemieckim rajtarom, dostało - za to ich opis jest bardzo ciekawy.

Przybyl nakoniec Król do Międzyrzecza, miasta w Biskupstwie Kujawskim, gdzie już dziesięciu Senatorów, i niezmierne mnóstwo rycerstwa czekało na niego. Pospieszyli bowiem przedniejsi, każdy z pocztem swoim, do przywitania nowo obranego Pana. Wszystkie okoliczne wzgórza jazdą były okryte. Po lewej ręce stało 3000 Niemców, te odprowadziwszy Króla do granicy wraz do domów wracać miały. Uszykowali się i oni w porządku. Nic bardziej oczu uderzać nie mogło, jak bijąca różnica między postacią tych dwóch Narodów. Konie Niemców były ciężkie, tłuste i prawie wszystkie kare, strój równie czarny i krótki, najeżone i nieutrefione brody: nazywano ich Schwartz Reytery: nosili podługowate miecze, każdy po dwie strzelby i młotek żelazny.

U Polaków wszystko odmienne, nie jednakowej maści konie, nie jednak ubiór, różne nawet oręże. Lubo nie ma kraju, coby tak dzielne konie wydawał, przecież sprowadzając je z Tureczyzny, a nawet i Włoch. Majętniejsi wiele powodnych koni prowadzą za sobą. Rozmaite ubiory: ci w narodowym stroju, inni w Węgierskim, Tatarskim, wielu w Włoskim, niektórzy w Francuzkim. Podobnaż różnica i w zbroi. Jedni z łukami, strzałami, i zakrzywioną szablą, ci z kopijami i tarczami, inni w pancerzach i hełmach: niewielu ciężko uzbrojonych, lecz wszyscy letko i zwinnie koniem toczący. Niektórzy mieli głowy ogolone, inni z obstrzyżonemi, u wielu włosy długie, u tych broda długa, u tamtych ogolona prócz wąsów. Sama różność w ubiorach, niebieskie, zielone, szkarłatne szaty, drogie futra, jedwabiem i złotem świecące, dziwnie zachwycały oczy patrzących.

Henryk, spojrzawszy na te tysiące hufów, zachwycony odgłosem trąb i kotłów, ochoczemi całego mnóstwa krzykami, zawołał radośnie, dziś dopiero widzę się prawdziwym Królem.



1 komentarz:

  1. Świetne. Bardzo obrazowe - czytając można "zobaczyć" tych wszystkich naszych różnokolorowych jeźdźców i ponurych, czarnych rajtarów :)

    OdpowiedzUsuń