sobota, 26 sierpnia 2017

Raz po raz siekli biczem po twarzy i oczach


Dawno nie gościł na blogu nasz dobry znajomy, Silahdar Mehmed aga z Fyndykły. Jak zwykle we wspaniałym tłumaczeniu Zygmunta Abrahamowicza, przedstawi nam tym razem bardzo ciekawy epizod z okresu oblężenia Wiednia przez armię turecką. Oto przed oblicze Kara Mustafy przyprowadzono cesarskiego kirasjera, schwytanego przez podjazd tatarski.
Od chana przyprowadzono żołnierza giaurowskiej jazdy pancernej, pojmanego w okolicy odległej o trzydzieści godzin od Linzu. Utrzymywał on w obliczu serdara, że kula nie przebije jego pancerza, oraz stanął na placu i nadstawił piersi, by spróbować. Po trzykroć strzelano do niego, ale pocisk uderzał tylko o pancerz i ani trochę nie przenikając w głąb niego, opadał na ziemię. Potem ściągnięto z niego pancerz i ucięto mu głowę, owego zaś mirzę, który go przyprowadził, przyodziano w chylat. Pytano zaś owego giaura: — „Jakże to, mając taki pancerz i hełm oraz konia pod sobą, nie wstyd wam było dać się schwytać Tatarom, których strzała nie przeszyje ni szabla nie przetnie [tej zbroi]?" Odpowiedział, że go raz po raz siekli biczem po twarzy i oczach, a potem powalili na ziemię i związali.

Swoją drogą pokazuje to, jakie problemy miała jazda cesarska walcząc z Tatarami. Nic dziwnego, że tak nalegano na zaciągnięcie w Polsce jazdy dowodzonej przez Lubomirskiego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz