sobota, 3 marca 2018

Mego konia trzema pikami w szyję przebito



W 1642 roku 22-letni książę Bogusław Radziwiłł, jak wielu innych młodzieńców w tym okresie, przyłączył się jako ochotnik do armii Zjednoczonych Prowincji. Wojna 80-letnia była dobrą okazją do zdobycia doświadczenia w służbie militarnej, a Hiszpanie byli nader srogimi nauczycielami… Poniżej dwa zapiski księcia, dotyczące jednego ze starć z tej kampanii. Mało brakowało, a Leszek Teleszyński nie miałby okazji zagrać swojej kultowej roli. 


I wersja książęcej autobiografii:

Wyprawiono z Reinberka w półtora tysiący jazdy i z sześcią set piechoty gen[eralnego] gemmisarza Reingrafa[1] na czatę pod Geldryją, żeby pułk grafa Izambruka i drugi hiszpański, z Geldryi do Wenlau na Stral idący, przejmował, co się i stało, bo rano barzo między Stralem a Wenlau na grobli te pułki zaskoczył i zniósł. Ja, będąc woluntarzem, miałem w tej rankontrze przednią straż z piąciądziesiąt woluntariuszów, między którymi był jeden książę lejneburskie[2], dwaj grafowie fon Waldek[3] i jeden de Dona Henrych[4], drudzy, zacna slachta, którzy mnie nie odstąpili. Uderzyliśmy się tedy onych na grobli, gdzie wielki fortel mieli, bo z jednej strony zakrywały ich bagna, z drugiej strony fosa albo Ren; to nam pomogło, że się deszcz puścił, że knoty pogasły. Znieśliśmy tedy ich, wziąwszy pięć chorągwi, 3 kapitanów, 2 poruczników, 6 chorążych i 300 więźniów.  Żaden by nie uszedł był nieprzyjaciel, ale Reingraf szwankowawszy casu w trzęsawicy, z koniem był od rajtaryi hiszpańskiej wzięty, zaczem my, bez wodza zostając, nie śmieliśmy więcej tentare. W tej potrzebie książęcia lejneburskiego w prawą nogę z muszkietu postrzelono, grafa Waldeka, teraźniejszego generała nad kawaleryją szwedzką, także w ud trzema kulami, od czego kaleka, grafowi Donawowi konia zabito, mego konia trzema pikami w szyję przebito i mnie samemu już wystrzelonym muszkietem po ramieniu się dostało, tak żem niemal z konia spadł.

II wersja książęcej autobiografii:
Szło wojsko potem do Rejnberku, skąd Rejngrafa wyprawiono w tysiącu koni na czatę; z którymem i ja chodził. Między Wenlą i Rurimundą trafiliśmy na dwa tysiące piechoty i trzysta rajtaryjej hiszpańskiej, z którymi ludźmi zwiedliśmy potrzebę na grobli, gdziem ja kredensował wszystkim, mając ze trzydzieści koni woluntariuszów z sobą, ludzi bardzo zacnych, jako to książęcia linemburskiego, grafów Waldeków i grafa von Dohna. Pode mną konia postrzelono, książęcia linemburskiego w nogę, grafa Waldeka także, grafowi von Dohna konia zabito. Samiśmy tych ludzi przełamali, ale wodza naszego Rejngrafa Hiszpani wzięli byli, bo koń z nim szwankował. Wzięliśmy chorągwi cztery i więźniów 370.

To dopiero były zabawy młodzieży, nie tam jakieś granie na konsoli czy wypad na dyskotekę… Co ciekawe, kilkanaście lat później część z tych panów znów miała okazję spotkać się na polu bitwy, walcząc w szeregach armii szwedzkiej i brandenburskiej w kampaniach „




[1] Wydaje mi się, że chodzi o Adolfa von Salma.
[2] Georg Wilhelm, książę  Braunschweig-Lüneburg.
[3] Jeden z nich to nasz ‘dobry’ znajomy z czasów Potopu, czyli Georg Friedrich von Waldeck.
[4] Prawdopodobnie Heinrich zu Dohna, który w 1642 roku miał zaledwie 18 lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz